łością, i to jeszcze niemiecką nieśmiałością! znam ja to dobrze, po nieśmiałości mędrca, jest ona najtrudniejszą do pokonania, ale pomimo tego najczcigodniejszą; lecz wszystko ma swoje granice, zatem... przyjdź Wasza Książęca Mość do siebie; wszakże zdaje mi się, że nie mam w sobie nic tak bardzo nakazującego poszanowania — mówiła margrabina, nie podnosząc jeszcze zasłony, zakrywającej jej rysy.
Arcyksiążę był w tej chwili pod wpływem swojej nieszczęśliwej gwiazdy; nie znalazł dotąd owych piorunujących, dotkliwych wyrazów; lecz czując jak położenie jego było dziwnem, zawołał:
— Nie rozumiem, jakim sposobem ośmieliła się pani przyjść tutaj.
— Wszakże.... przybyłam za przyzwoleniem Waszej Książęcej Mości.
— Kiedym wczoraj zezwolił na posłuchanie dla pani, nie znałem jeszcze jej nazwiska.
— A cóż to moje nazwisko zawiniło Waszej Książęcej Mości?
— Pani nazwisko?
— Tak jest, Mości Książę.
— Czyliż nazwisko pani nie było zgorszeniem całych Niemiec; uczyniła pani poganinem... bałwochwalcą, materjalistą... najreligijniejszego, najsłodszego z naszych poetów.
— Co znowu!... Mości Książę — odpowiedziała Magdalena głosem naiwnej dziewczyny wiejskiej — nie moja to wcale wina... nie!...
— Nie pani wina?
— A potem... cóż to za wielkie nieszczęście? pisał wiersze bardzo mierne, a teraz pisze wiersze cudowne.
— Dlatego są one tem niebezpieczniejsze, a jego dusza?
— Dusza przeszła w jego wiersze, Mości Książę; i teraz jest dwakroć nieśmiertelną.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/812
Ta strona została skorygowana.