nią. Boleść jej tak jest naiwna, lecz zarazem tak słodka i rozpaczliwa. Wiesz Magdaleno, ja pewna jestem, że onaby umarła ze smutku, gdyby jej przyszło wyrzec się Franciszka. O! bo lepsza jest śmierć aniżeli pewne cierpienia — dodała Zofja z wyrazem tak głębokiego smutku, że aż łzy potoczyły się z jej oczu; poczem, otarłszy je, dodała — ale, kiedy kto ma dzieci, powinien cierpieć i żyć dla nich.
Dźwięk głosu pani Dutertre, bladość jej, której Magdalena dotąd jeszcze nie zauważyła, łzy które dopiero co widziała w jej oczach, uderzyły margrabinę nadzwyczajnie, i rzekła do swej przyjaciółki:
— Mój Boże, Zofjo, co ci jest? skąd te przykre słowa w twoich ustach? skąd te łzy? Wczoraj zostawiłam cię spokojną, szczęśliwą, wyjąwszy, jakeś mówiła, pewnego niepokoju, spowodowanego interesami twego męża. Czy dzisiaj zaszło znowu co nowego?
— Nie... nie... tak myślę przynajmniej — odpowiedziała pani Dutertre z pewnem wahaniem — ale od wczoraj nietyle mnie już niepokoi stan interesów mego męża... jak raczej...
— Dokończ, Zofjo.
— Nie... nie... szalone myśli mi przychodzą — odpowiedziała pani Dutertre z przymusem, jak gdyby chciała cofnąć wyrazy, które gwałtem cisnęły się do jej ust, nie mówmy o mnie, ale mówmy raczej o Antoninie; tak jestem wzruszona rozpaczą tej biednej dziewczyny, że zdaje mi się jak gdyby jej cierpienia były memi własnemi.
— Zofjo — rzekła skwapliwie Magdalena ściskając ręce swej przyjaciółki — nie wiesz, jak mnie zasmuca ta nieufność z twej strony, mogłabym myśleć, że ty czujesz do mnie jakąś urazę.
— Co mówisz? — zawołała Zofja zasmucona tem podejrzeniem — ty jesteś, będziesz zawsze moją najlepszą przyjaciółką, a gdybym się nie obawiała stać ci się natrętną...
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/851
Ta strona została skorygowana.