Margrabina biorąc z tkliwością obie ręce Antoniny, powiedziała do niej:
— W szczęście zawsze trzeba wierzyć, moje dziecię, ale słuchamy, wytłumaczże się.
— Zaraz — odpowiedziała dziewica głosem przerywanym łzami radości — zaniosłam list memu stryjowi, który do mnie powiedział: Moja córko, ja mam wzrok bardzo osłabiony... proszę cię, przeczytaj mi ten list. Wtedy odpieczętowałam kopertę, nie wiem dlaczego serce biło mi gwałtownie, ale to tak gwałtownie, że o małom nie zemdlała. Oto, tak samo jak teraz jeszcze — dodała Antonina, przyciskając rękę do piersi, jakgdyby chciała stłumić jego uderzenia; musiała nawet wypocząć chwilę, poczem dopiero dodała: — przeczytałam więc ten list, z którego nie zapomniałam ani jednego słowa; taka była treść jego:
„Panie Prezesie, upraszam pana, pomimo choroby, jaką jesteś złożony, przyjąć mnie na chwilę u siebie, jeżeli to być może, tylko na chwilę rozmowy w przedmiocie pilnym i nadzwyczajnie ważnym. Życzliwy panu,
— Wszakże — zawołał mój stryj, podnosząc się na posłaniu — jest to imię księcia, mieszkającego obecnie w pałacu Elysée. Zdaje mi się... że tak jest, mój stryju, odpowiedziałam. — Czego on może żądać ode mnie? dodał mój stryj. — Nie wiem — odpowiedziałam, drżąc i ru-