— Czego chcesz? — opryskliwie zapytał finansista — nie dzwoniłem na ciebie.
— Panie... jakaś dama.
— Nie mam czasu.
— Przybywa ona o wypłatę wekslu.
— Niech idzie do kasy.
— Dama ta chce koniecznie z panem mówić.
— To być nie może, niech idzie do kasy.
Służący wyszedł, Paskal zaczął pisać dalej, ale wkrótce służący znowu powrócił.
— Przestanieszże ty mi przeszkadzać? — krzyknął Paskal. — Czegóż znowu chcesz?
— Panie, ta dama...
— Do pioruna! czy ty sobie żartujesz ze mnie? Mówiłem ci, żebyś ją odprawił do kasy!
— Dama ta oddała mi swój bilet, mówiąc mi, ażebym pana prosił o przeczytanie tego co na dole napisała ołówkiem.
— Daj... zobaczę... To rzecz nieznośna — rzekł Paskal, biorąc do ręki bilet, na którym przeczytał, co następuje:
Margrabina de Miranda.
Pod nazwiskiem było napisane ołówkiem:
Która miała zaszczyt spotkać pana Paskala w Elysée-Bourbon, u arcyksięcia Leopolda.
Gdyby piorun był uderzył u stóp Paskala, nie byłby nim pewnie więcej przerażony; nie mógł oczom swoim uwierzyć, i powtórnie jeszcze przeczytał bilet, mówiąc do siebie:
— Margrabina de Miranda... więc ona jest margrabiną... Ba! taka to pewnie margrabina jak Lola-Montes hrabina; szlachectwo spódniczkowe; ale mniejsza o to... zawsze to ona... Ona tu... u mnie... w chwili, kiedym
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/871
Ta strona została skorygowana.