rozmyślał nad środkami wejścia z nią w stosunki... Ah! Paskalu, mój przyjacielu Paskalu... twoja złota gwiazda, ukryta na chwilę, jaśnieje teraz całym swoim blaskiem... I ona przychodzi tutaj pod pozorem jakiegoś wekslu... Słuchaj... słuchaj, Paskalu, mój przyjacielu, tylko bądź spokojny... podobna okoliczność... nie wydarzy się dwa razy w życiu... Pomyśl, że jeśli będziesz zręczny, możesz za jednem rzuceniem sieci złowić kochankę księcia i żonę tego jasnego młodzieniaszka. Ah!... serce moje bije tak gwałtownie... pewien jestem, że muszę być blady.
— Panie, cóż mam odpowiedzieć tej damie? — zapytał nareszcie służący, zdziwiony tak długiem milczeniem swego pana.
— Czekaj, głupcze na moje rozkazy — odpowiedział Paskal z gniewem.
— No, bądźmy spokojni, powtarzam jeszcze... uspokójmy się — pomyślał — wzruszenie wszystkoby zgubiło, sparaliżowałoby moje środki. To rzecz nadzwyczajnie ważna, a gdybym miał przegrać sprawę w położeniu tak szczęśliwem... dalibóg... jabym się zastrzelił bez żadnego namysłu.
Po chwili milczenia, w ciągu którego zdołał przytłumić nieco swoje wewnętrzne wzruszenie, Paskal powiedział sobie:
— Otóż przyszedłem do siebie, czekajmy przyszłości... tymczasem zaś działajmy mądrze.
Następnie zawołał głośno:
— Wprowadź tę damę.
Służący wyszedł i wkrótce powrócił znowu meldując;
— Pani margrabina de Miranda.
Magdalena, wbrew swemu zwyczajowi, nie była już tego dnia ubraną jak jaka babka, jak to wczoraj powiedziała księciu, ale przeciwnie, wystrojoną była ze świeżą elegancją, która uczyniła jeszcze czarowniejszą jej piękność; kapelusz ryżowy à la Pamela, ubrany kłosami zboża połączonemi z bławatkami, tak dalece był otwarty
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/872
Ta strona została skorygowana.