za sobą jaki pomyślny skutek dla twego przyszłego szczęścia i dla szczęścia twego męża... nie zawiodłam się w tej mierze.
— Wytłumacz się.
— Oto, wyobraź sobie, moja droga Zofjo, że jesteś u spowiedzi — dodała Magdalena z uśmiechem — tak jest, wyobraź sobie że się znajdujesz przy konfesjonale tego ogromnego i grubego księdza Jolivet... pamiętasz? tego jałmużnika naszej pensji, który nam zadawał dziwne pytania, kiedyśmy były młodemi panienkami... od owego czasu, częstokroć pytałam samej siebie, dlaczego to nie mamy oddzielnych kapłanek do słuchania spowiedzi dziewcząt... ale, ponieważ, nie będąc kapłanką, jestem kobietą... — dodała margrabina, uśmiechając się powtórnie — mogę ci przeto zadać kilka pytań, które pewnie byłyby się nasunęły naszemu jałmużnikowi. Powiedz mi tedy... tylko się nie wstydź... czy twój mąż ożenił się z tobą z miłości?
— Niestety! tak jest.
— Nie wzdychajże, moja droga, na tak miłe wspomnienie!
— Ah! Magdaleno, im smutniejszą jest teraźniejszość, tem niektóre wspomnienia więcej nas dręczą...
— Teraźniejszość... przyszłość tem będą, czem je uczynić zechcesz... Ale odpowiedz mi jeszcze... Wszakże przez dwa czy trzy pierwsze lata waszego małżeństwa... Kochaliście się oboje... tak jak para kochanków, nieprawdaż? ty mnie rozumiesz przecież?
Młoda kobieta zarumieniła się i spuściła oczy.
— Potem, powoli... powoli... pomimo że przywiązanie wzajemne nie zmniejszyło się wcale, po tem namiętnem uczuciu nastąpiło inne... spokojniejsze... które wasza miłość dla dzieci przybrała wdziękiem i słodyczą... ale nakoniec... dwaj kochankowie byli już tylko dwoma przy-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/892
Ta strona została skorygowana.