Dutertre z uśmiechem, gdyż mimowolnie powracała do nadziei i szczęścia — doprawdy, tyś oszalała.
— Nie tak jak ci się zdaje — odpowiedziała margrabina, sadzając Zofję przed toaletą; a rozwiązawszy śliczne włosy swej przyjaciółki, dodała: — z takiemi włosami, gdybym nawet była brzydką, jak potwór, jeszczebym się starała być przymilającą do najwyższego stopnia; pomyślże teraz o sobie samej, Zofjo. Dalej, dopomożno mi, Antonino, gdyż włosy jej tak są długie, tak gęste, że ich wcale utrzymać nie mogę.
Zachwycający też to był widok tych trzech przyjaciółek, piękności tak rozmaitej, tworzących jedno grono. Powabne oblicze Antoniny wyrażało naiwne zdziwienie z powodu tej improwizowanej toalety. Zofja wzruszona, zmieszana tkliwemi i palącemi wspomnieniami przeszłości, czuła pod tą gęstą osłoną z włosów jak jej twarz powabna, dotąd blada i zasmucona, pokrywała się mimowolnie rumieńcem, gdy tymczasem Magdalena, korzystając jak najumiejętniej ze wspaniałych włosów swej przyjaciółki, prześlicznie ją utrefiła.
— Teraz — rzekła margrabina do Zofji — jakąż suknię weźmiesz na siebie? Ale one wszystkie muszą cię bardzo nędznie ubierać, jeżeli wszystkie są jednego kroju.
— Na nieszczęście, wszystkie są jednego kroju — odpowiedziała biedna Zofja z dziwnym uśmiechem.
— Bardzo dobrze! — zawołała margrabina — i założyłabym się, że wszystkie są zapięte po samą brodę?
— Tak jest, wszystkie są zapięte — rzekła Zofja.
— A to coraz lepiej — dodała margrabina — takim więc sposobem te piękne ramiona z wdzięcznemi dołeczkami, te zgrabne rączki skazane są na wieczne zagrzebanie... to rzecz opłakana... Powiedz mi, maszże ty przynajmniej szlafroczek elegancki, jaki zalotny pudermantel?
— Szlafroczki moje są wszystkie bardzo proste. Prawda, że dawniej...
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/898
Ta strona została skorygowana.