— Mów tedy, mów, proszę cię...
— Kiedym pierwszy raz ujrzała Michała, znajdował się właśnie pod tą krytą galerją o której ci poprzednio wspomniałam. W ciągu lata przepędzał w niej całe swoje życie; będąc ukrytą za żaluzją mogłam mu się przypatrywać swobodnie; nie zdaje mi się, ażeby można wyobrazić sobie rysy piękniejsze od jego rysów. Spoczywając w długim szlafroku z jedwabiu indyjskiego na dywanie tureckim, palił spokojnie nargile w postawie pełnej niedbałości mieszkańca wschodu, z oczyma wlepionemi w swój ogród zapełniony kwiatami, zdawał się przysłuchiwać z zachwyceniem szmerowi kaskady i śpiewowi pięknej swojej ptaszarni; potem wziął do ręki książkę, którą od czasu do czasu odkładał jak gdyby rozmyślał nad tem co przeczytał; nareszcie przybyło dwóch jego przyjaciół. Jeden z nich uważany jest słusznie za człowieka najznakomitszego w naszej epoce, był to M.***
— Rzeczywiście, nie znam człowieka znakomitszego i posiadającego większe od niego poważanie.
— Znałam go z widzenia i ze sławy; jego bardzo wysokie położenie i różnica wieku, istniejąca pomiędzy Michałem a nim, uczyniły w moich oczach jego wizytę u młodego nieznanego człowieka, rzeczą prawie nadzwyczajną.
— Zaiste, i mnie się to wydaje nader pochlebnem dla naszego kuzyna.
— Michał przyjął go z ujmującą poufałością. Zdawało mi się, że M. obchodził się z nim na stopie równości. Nareszcie rozpoczęła się między nimi długa rozmowa; będąc zbyt oddaloną, nie mogłam z niej nic dosłyszeć. Lecz chcąc wynagrodzić sobie tę niedogodność, i będąc ciągle ukrytą za żaluzją, wzięłam perspektywę teatralną, i z największą bacznością przypatrywałam się rysom Michała podczas tej rozmowy; nawet poruszenia ust jego widziałam jak najwyraźniej: szczególnej przyjemności doświadczałam w tem śledzeniu, dostrzegłam
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/935
Ta strona została skorygowana.