sał, poczem pełnomocnik, wydobywszy z kieszeni paczkę biletów bankowych oddał je Michałowi, prosząc go, ażeby je przeliczył, czego ten jednak nie uczynił, okazując mu tym sposobem ślepe zaufanie.
— Okazuje się — rzekła Florencja — że nasz kochany kuzynek nie dba wcale o swoje interesy.
— Aż nadto, na jego własne nieszczęście.
— Czyżby jego majątek?...
— Dowiesz się o wszystkiem, tylko miej jeszcze chwilkę cierpliwości; w ciągu tego dnia, który przeszedł jak wszystkie inne, na zupełnej bezczynności, służąca Michała przyniosła mu jakiś list; przeczytał go. Ah! Florencjo, nie widziałam nigdy, żeby politowanie mogło tkliwiej wyrazić się na twarzy człowieka! Oczy jego napełniły się łzami; otworzył stolik, w którym zamknął bilety bankowe, i dał jeden mamce.
— Dobre i szlachetne serce — rzekła Florencja rozrzewniona.
— Słońce zaszło już oddawna, kiedym mogła zamknąć się w pokoju i powrócić nareszcie do mego ulubionego okna — mówiła dalej Walentyna. — Szukałam właśnie oczyma Michała, gdy ujrzałam jakąś młodą kobietę wchodzącą do galerji, i biegnącą prosto do niego.
— Ah! biedna Walentyno!
— Okropny cios dotknął moje serce. Była to niedorzeczność, szaleństwo, bo przecież nie miałam do niego żadnych praw; lecz wrażenie to było mimowolne; oddaliłam się natychmiast od okna, rzuciłam się na krzesło, i zakrywszy twarz rękoma długo płakałam, potem ogarnęło mnie jakieś bolesne marzenie; w dwie godziny potem usłyszałam nagle przygrywkę na fortepianie, a wkrótce potem dwa głosy zaczęły śpiewać namiętny duet Matyldy i Arnolda z Wilhelma Tella?
— Więc to był Michał!
— Tak jest... on... i ta kobieta.
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/938
Ta strona została skorygowana.