val szyderczo, czy mi ją pani raczy przynajmniej oświadczyć?
— Bezwątpienia.
— Słucham tedy.
— Słuchaj pan. Rozłączymy się przyjaźnie, bez żadnych krzyków, bez zgorszenia.
— Ah! pani to tak łatwo urządza?
— Słyszałam, że się to bardzo często tak urządza.
— I w siedemnastym roku życia puści się pani na świat swobodnie....
— Puszczać się na świat! Broń mnie Boże od tego! Pan wie, że to jest przeciwne moim skłonnościom...
— My tutaj nie żartujemy, mościa pani — zawołał de Luceval — pytam się, czy rzeczywiście jesteś tak szaloną, że sobie wyobrażasz iż, mając zaledwie lat siedemnaście, możesz sobie pozwolić żyć samotnie, kiedy zostajesz pod władzą męża?
— Ja nie myślę żyć wcale samotnie, mój panie.
— Z kimże tedy pani żyć będzie?
— Walentyna jest nieszczęśliwa, udam się do niej i do jej matki. Dzięki Bogu, majątek mój jest niezależny od majątku pana.
— Żyć z taką kobietą! z kobietą, która ma kochanka! kobietą, którą mąż dzisiaj jeszcze z domu swego wypędzi, i słusznie postąpi, z kobietą, która zasłużyła na wzgardę wszystkich uczciwych ludzi... I to pani z taką istotą chce prowadzić wspólnie życie. Doprawdy, skoro pani ma odwagę przyznać się tylko do takiego zamiaru, to już to samo posłużyć może za powód do zamknięcia pani w domu obłąkanych.
— Panie de Luceval, jestem nadzwyczajnie utrudzona dzisiejszemi wypadkami, zobowiążesz mnie pan bardzo, jeżeli mi dasz chwilę wypoczynku; dodaję tylko, że jeżeli kto godzien jest pogardy ludzi uczciwych, to niewątpliwie pan d’Infreville, gdyż jego niecne postępowanie doprowadziło jego żonę do zguby. Co do Walentyny, ona
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/952
Ta strona została skorygowana.