młoda kobieta nadzwyczajnie zdziwiona tem wszystkiem, co słyszała — ale jakież jest zatrudnienie tego jegomości, który codziennie wychodzi o trzeciej lub czwartej zrana i nie wraca przed północą?
— Pyta mnie pani o to, czego ja wcale nie wiem, to tylko jest pewne, że ten lokator nie narazi się pani w niczem.
— Rzeczywiście, trudnoby mi było wynaleźć mieszkanie odpowiedniejsze moim chęciom, ale, otwarcie mówiąc, niepodobna, ażebyś pan nie znał zatrudnienia swego lokatora?
— Cóż ja pani mam powiedzieć? od trzech lat jak pan Renaud tu mieszka, tylko jeden list przyniesiono do niego, zaadresowany poprostu do pana Michała Renaud, sam zaś nigdy nikogo nie przyjmuje.
— Przecież on nie jest niemy?
— Doprawdy pani, ale też i niewiele do tego brakuje; kiedy wychodzi, ja śpię; kiedy wraca toż samo. Zrana mówi do mnie: Dzień dobry, panie Landri; wieczorem biorąc swą świecę: Dobry wieczór, panie Landri, oto cała nasza rozmowa. Ah, prawda, zapomniałem jeszcze...
— Cóżeś pan zapomniał?
— Oto, ostatniego dnia kwartału, mówi do mnie wieczorem składając swoje sześćdziesiąt franków na stole: kładę tu kwartalne komorne, panie Landri. Nazajutrz wieczorem ja mu odpowiadam: Koło lichtarza leży kwit pański, panie Renaud. Bierze go wtedy i mówi: Dziękuję, panie Landri. I to wystarcza znowu na całe trzy miesiące...
— Rzeczywiście, trudno jest być mniej mownym od niego, więc pan nigdy nie miał chęci odgadnąć tajemnicy jego dziwnego życia? Czy jemu nikt nie usługuje?
— Ne, pani, on sam sobie służy. To jest, sam ściele łóżko, sam czyści buty, sam trzepie suknie, i sam zamiata pokój...
— On! — zawołała mimowolnie młoda kobieta gło-
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/957
Ta strona została skorygowana.