Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/970

Ta strona została skorygowana.

— Natchnie mnie chęcią spotkania pana po raz drugi, jeżeli mi pan dzisiaj wszystkiego nie opowie? Wszakże taka była myśl pańska?
— Tak jest, pani.
Dama w żałobie uśmiechnęła się smutnie i dodała:
— Lecz, chcąc się trzymać pewnego porządku, zapytam pana naprzód, poco byłeś w Brazylji? Wracam właśnie z tych odludnych krajów, kiedym pana przed ośmiu miesiącami spotkała, ponieważ zaś wiem, że mało jest podróżnych, zwiedzających te pustynie, pan zrozumie przeto i wybaczy moje pytanie, jeśli ono może się panu wydawać niedelikatnem...
— Zanim pani odpowiem, powinienem przedewszystkiem powiedzieć pani przynajmniej kilka słów o moim charakterze, inaczej mogłaby mnie pani poczytać za jakiego szaleńca.
— Jakto, panie?
— Powinienem pani oznajmić, że mnie trawi ciągła potrzeba ruchu i zmiany pobytu, która, szczególniej od lat kilku, nie pozwala mi nawet jednego miesiąca pozostać na miejscu. Słowem, pani, ja mam namiętność, manję podróżowania.
— Ah! panie.
— Co takiego? pani.
— Doprawdy, spotkanie się nasze jest coraz dziwniejsze.
— Dlaczego?
— Ta niezwalczona potrzeba działania, ruchu, ten wstręt do spoczynku jest równie mnie, jak i panu właściwym i, podobnie jak pan, znalazłam w podróżach bardzo pożyteczne dla mnie roztargnienie.
Tu młoda kobieta stłumiła głębokie westchnienie.
— O! nieprawdaż pani, że to życie błędne, awanturnicze jest pięknem i ciekawem życiem? Nieprawdaż, że kiedy kto raz skosztuje jego wdzięku, wszelki inny byt staje się dla niego niemożliwy?