Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/977

Ta strona została skorygowana.

gu przykrej nocy zimowej, twarz Michała wyrażała zadowolenie wewnętrzne i spokojne szczęście; wkrótce po trzech kwadransach na czwartą, młody człowiek wstał od stołu, z twarzą uprzejmą i uśmiechającą się, jak gdyby chciał komuś przyjaźnie powiedzieć dzień dobry, zbliżył się skwapliwie do kominka i swoim bukszpanowym nożem uderzył dwa razy w ścianę odgraniczającą dom, w którym mieszkał, od domu sąsiedniego.
Prawie natychmiast odebrał w odpowiedzi dwa inne uderzenia.
Michał uśmiechnął się na to z wyrazem takiego zadowolenia, jak gdyby usłyszał jakie najprzyjemniejsze słowa. Zapewne chciał znowu na to odpowiedzieć, ponieważ już podniósł w tym celu trzonek swego noża, gdy wtem lekkie, prawie tajemnicze uderzenie dało się słyszeć po dwóch nieco mocniejszych i pełniejszych.
Michał zarumienił się, oczy jego zaiskrzyły się; zdawałoby się że doznał jakiejś miłej i nadspodziewanej łaski i z wyrazem najtkliwszej wdzięczności odpowiedział na nie kilku przyśpieszonemu uderzeniami, równie prawie gwałtownemi, jak bicie jego serca.
Ta namiętna strategika byłaby się pewnie długo jeszcze odbywała i z coraz większym zapałem, gdyby nie została nagle wstrzymaną jednem krótkiem wdzięcznem uderzeniem, które się rozległo w przeciwnej stronie muru, jakby nakazujące jakie napomnienie.
Michał z uległością słuchał tego rozkazu i zawiesił na chwilę wybuchy radości.
Wkrótce atoli cztery wyraźne, powolne uderzenia, jakby uderzenia zegaru i wydane nakształt znaków sygnałowych z drugiej strony ściany, położyły koniec tej tajemniczej rozmowie, godnej czasów lóż masońskich.
— Bardzo słusznie — rzekł do siebie Michał — już czwarta godzina dochodzi.
I z pośpiechem zajął się ułożeniem swoich rejestrów,