— Teraz zaś — pytała dalej pani de Beaumesnil — u kogóż pani mieszka?
— Mieszkam... sama, pani hrabino.
— Zupełnie sama?
— Tak jest, pani.
— I przebacz mi pani jeszcze to zapytanie, gdyż w takim wieku wydaje mi się podobne położenie nadzwyczaj nie zajmującem, i pani zawsze sama dawałaś lekcje?
— Tak, pani hrabino — odpowiedziała biedna Herminja odważnie.
— Jeszcze raz wracam do tego; więc pani, tak młoda, żyjesz zupełnie sama!
— Cóż mam począć, pani hrabino, człowiek nie może kierować swoim losem, musi mu się tylko poddać, i odwagą, niezmordowaną pracą, jeżeli nie świetne, to przynajmniej szczęśliwe życie sobie zapewnić.
— Szczęśliwe życie! — zawołała pani de Beaumesnil z uczuciem żywej radości — więc pani jesteś szczęśliwą!...
Gdy wymawiała te słowa, wyraz jej twarzy i dźwięk jej głosu tak wielką zwiastowały radość, że nowa wątpliwość powstała w duszy Herminji i pomyślała sobie:
— Może ona wie, że jestem jej córką; bo dlaczegóżby jej tak na tem zależało, czy jestem szczęśliwa czy nie! Zresztą, dla mnie wszystko to jedno! jeżeli wie, że jest moją matką, powinnam ją uspokoić, ażeby jej oszczędzić zgryzoty, wyrzutów sumienia. Jeżeli zaś jestem dla niej obcą, to również należy ją uspokoić, bo mogłaby myśleć, że pragnę obudzić jej litość dla siebie... a na taką myśl oburza się moja duma.
Ponieważ pani de Beaumesnil, dla jej macierzyńskiego serca zapewnienie to tak drogie jeszcze raz chciała słyszeć, przeto powtórzyła:
— Więc pani jesteś szczęśliwa? prawdziwie szczęśliwa?
Strona:PL Sue - Siedem grzechów głównych.djvu/99
Ta strona została skorygowana.