Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/109

Ta strona została skorygowana.

— O! kobiety!... przyjaźnić się z takim szatanem!...
— Wspomniałeś, baranie, o szatanach, to mi przypomina tę oto depeszę, dotyczącą niegodnej małżonki czcigodnego Dawida, kreolki Cecylji.
— Ach, to szatan podwójny i z wdzięków i z niegodziwości. Spodziewam się, że książę cofnął swoje ostatnie rozkazy względem niej?
— Przeciwnie...
— Nic nie rozumiem... książę dawniej nie mógł znieść jej widoku...
— Tak jest, baronie, a teraz kazał jej przyjechać. A gdybyś widział, co się działo z Dawidem, w chwili, gdy usłyszał, że Cecylja ma tu przyjechać!... nie uspokoił się, póki książę nie przyrzekł mu, że nigdy nie będzie jej widzieć.
— Biedny murzyn!... jeszcze ją kocha. Podobno zawsze jeszcze jest cudnie piękna... Jak się to stało, że Dawid ją poślubił?
— Byłem przy księciu w Ameryce, kiedy zajął się Dawidem i Cecylją. Pan Willis, — opowiadał Murf, — bogaty osadnik w Florydzie miał w liczbie swoich niewolników murzynów jednego, Dawida. Młody ten chłopiec ze szczególną troskliwością pielęgnował chorych, okazywał upodobanie do nauk, szczególnie do botaniki, bez żadnego przewodnika ułożył zielnik z roślin, jakie mógł zebrać na posiadłości swego pana. Willis mieszkał nad morzem, o dwadzieścia mil od najbliższego miasta; lekarze, z powodu znacznej odległości i złych dróg, niechętnie odwiedzali jego chorych. A że często panowały u niego epidemje, postanowił mieć u siebie stałego doktora i w tym celu wysłał Dawida na swój koszt do Paryża na naukę medycyny. Młody murzyn, po ośmiu latach usilnej pracy zostawszy doktorem medycyny, wrócił do swego pana.
— Czemuż nie pozostał we Francji?
— Jest to człowiek nieposzlakowanej uczciwości: obie-