Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/116

Ta strona została skorygowana.

leży się panu reszty cztery franki i dwa sous. Oto są. Przyjaźń przyjaźnią, a interes interesem.
— Weź sobie pani jeszcze jeden frank za tak wyśmienity sposób rozrachunku. To pójdzie na zadatek, jeżeli wynajmę pokój. Ale tu jest drugi list do Cezara Bradamanti.
— Aha! do dentysty z trzeciego piętra, trzeba go włożyć w but... tam nie zginie. My tak zawsze robimy, a gdy lokatorowie wracają do domu, Alfred tylko butem trzaśnie i każdy zabiera, co do niego należy.
— Istotnie, zadziwiający porządek w tym domu; podoba mi się ten wynalazek z listami.
— Nic prostszego, — odpowiedziała skromnie pani Pipelet. — Alfred miał stary, nieparzysty but; cóż z nim zrobić? użył go dla wygody lokatorów. — To mówiąc, odpieczętowała list i obracała go na wszystkie stromy; po chwili wahania rzekła:
— Alfred mi zawsze czyta, bo ja nie umiem. Czy nie zechciałby pan zastąpić mi Alfreda?
— W tym jednym razie... bardzo chętnie, — odpowiedział Rudolf. Rozpieczętował wonny bilecik i przeczytał:
„Jutro, w piątek, o jedenastej, zapalić dobrze na kominku w obu pokojach, obetrzeć zwierciadła, zdjąć z mebli pokrowce, okurzyć je ostrożnie, żeby nie skaleczyć złocenia. Na wypadek, gdyby mnie nie było, a około pierwszej fiakrem przyjechała dama i pytała się o pana Karola, zaprowadzić ją na górę, zamknąć, a klucz mnie oddać, jak przyjdę“.
Rudolf zrozumiał znaczenie listu i zapytał:
— Któż to mieszka na pierwszem piętrze?
Stara położyła zżółkły palec na zmarszczonych ustach:
— Ciszej... to intryga miłosna. Zresztą, mogę panu powiedzieć, co wiem. Przed sześcioma tygodniami przyszedł tu tapicer, obejrzał pierwsze piętro, zapytał o cenę, a nazajutrz wrócił z pięknym blondynem, z małemi