Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/120

Ta strona została skorygowana.

— I od tego czasu ani on, ani ta dama tu nie byli?
— Nie. Ale czekaj, pan końca historji, — opowiadała pani Pipelet. — Schodzę do Alfreda. Właśnie tam była stróżka z sąsiedniego domu, i przekupka. Więc opowiadam im, jak major wziął mnie wpół i nazywał swoim aniołem. Śmieli się do rozpuku, nawet Alfred... chociaż jest taki melancholijny... odkąd ten Cabrion, potwór, nad nim się pastwi.
Rudolf spojrzał na nią ze zdziwieniem.
— Kiedyś, jak się bliżej poznamy, powiem to panu... Tedy Alfred, mimo swojej melancholji, zaczyna wołać na mnie: mój aniele!... W tej chwili major wychodzi z mieszkania, zamyka drzwi i chce zejść, ale jak usłyszał nasze głośne śmiechy, zatrzymał się z bojaźni, żebyśmy z niego nie drwili, bo musiał koniecznie przechodzić koło naszej izby. Domyśliliśmy się, o co mu idzie, i wnet przekupka zawołała grubym głosem: „Pipelet, jakże późno przychodzisz, mój aniele!“ To słysząc, major wrócił się i zatrzasnął drzwi za sobą... a myśmy ciągle na niego czatowali... Nakoniec, nie mogąc się doczekać, zbiegł po schodach, rzucił mi klucz, ani słowa nie mówiąc, i uciekł, a przekupka wciąż wołała: „Jakie późno przychodzisz, mój aniele!“ — A major mógłby za to wziąć kogo innego do dozoru swego mieszkania, i stracilibyście swoje dwanaście franków.
— Oho! niech spróbuje... mamy go w ręku... wiemy, gdzie mieszka jego kochanka, i gdyby nam co mówił, zagrozilibyśmy, że wydamy jego sekret... Zresztą kto podejmie się usługiwać mu, za dwanaście franków? O, brzydki sknera! Jest skąpy, tak skąpy, że liczy polanka drzewa... Musi być jakiś zbogacony hołysz... Nie życzę mu źle; ale mnie to bawi, że kochanka tak pięknie go zwodzi... Założyłabym się, że i jutro tak samo będzie. Powiem przekupce, żeby znowu przyszła, dobrze się ubawimy. Jutro zobaczę tę damę; chociaż za woalem,