Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/122

Ta strona została skorygowana.

do niej należy... Jakie to proste... zawsze okrągłe rachunki... to i dziecko zrozumie.
— Bardzo jasne... ale podobno nie wolno pożyczać na fanty?
— Ha! ha! ha! — zawołała pani Pipelet, śmiejąc się głośno, — skądże pan przychodzisz?... Nie wolno wprawdzie pożyczać na fanty... ale, gdyby tylko to robić, co wolno, trzebaby często stać z założonemi rękoma. Pani Buret nic nie pisze, nie daje żadnych kartek... niema przeciw niej żadnych dowodów... i śmieje się z policji. Nie wiem, wszakże, co ona tam robi w małym pokoiczku, gdzie nikogo nie puszcza, tylko Czerwonego Jana i jednooką starą babę Puhaczkę.
Rudolf spojrzał zdziwiony na odźwierną.
— Czy ta kobieta często tu przychodzi?
— Od sześciu tygodni nie była; widziałam ją dopiero wczoraj... nieco kulała.
— Co ona robi u kabalarki?
— Albo ja wiem; tyle tylko pewne, że, kiedy się zamykają w małym pokoiku z kabalarką i Czerwonym Janem, wtedy i Puhaczka i on przynoszą jakieś paczki, a nic nie wynoszą.
— Cóż mają w tych paczkach?
— I tego także nie wiem; ale hałasują niemiłosiernie; na schodach cuchnie siarka, węgiel i stopiona cyna, a oni tam ciągle dmą jak kowale. Zapewne to coś kabalistycznego... albo magicznego... tak mi przynajmniej powiadał pan Bradamanti. co mieszka na trzeciem piętrze. To mi uczony; chociaż Włoch, doskonale mówi po francusku, jak ja albo pan, tylko że ma akcent cudzoziemski; ale to wszystko jedno, bo człowiek prawdziwie uczony i ma na wszystko lekarstwo!... A jak zęby wyrywa... nie dla pieniędzy, tylko dla honoru. Tak, panie.... tylko dla honoru; on sam powiada, że jeżeli pan masz sześć zepsutych zębów... pięć pierwszych darmo wyrwie, a tylko za