słowa więcej nie wyrzekł do chwili, w której powóz wjechał na dziedziniec pałacu poselstwa.
Wszystkie okna ogromnego gmachu były rzęsiście oświetlone. Na schodach, od samego przedsionka aż do pierwszego salonu, stoją rzędem lokaje w liberji. Wszystko świadczy o przepychu istotnie królekskim.
Poseł, hrabia X, i małżonka jego, hrabina X, czekali w pierwszym salonie na przybycie Rudolfa.
Wszedł nareszcie w towarzystwie Murfa i barona Grauna.
Rudolf miał wówczas trzydzieści sześć lat. Regularne rysy twarzy, zbyt może piękne na mężczyznę, szlachetność w całej postawie, zwracały uwagę tych nawet, co nie znali jego dostojeństwa. Gdy wszedł na salę, zdawał się zupełnie innym człowiekiem. Nie był to już wesoły, śmiały i zwinny malarz, zwycięzca Szurynera ani drwiący kupczyk, pełen udanego współczucia dla pani Pipelet; był to książę. Tak rzadko bywał w świecie, że ukazanie się jego zrobiło niejakie wrażenie; wszyscy zwrócili nań oczy, gdy wszedł do pierwszego salonu.
Hrabina X z mężem postąpiła ku niemu kilka kroków, mówiąc:
— Nie wiem jak W.K. Mości wyrazić wdzięczność moją za zaszczyt, którym mię dziś obdarzać raczysz.
— Hrabina wie, — odpowiedział Rudolf, — że zawsze z przyjemnością przyjmuję jej zaproszenie i rad korzystam ze sposobności, aby zapewnić hrabiego o mojem przywiązaniu; bo my się już dawno znamy, panie hrabio, nieprawdaż?
— Zbyt szczęśliwy jestem, że Wasza Książęca Mość pamiętać o tem raczy.
— Nigdy tego nie zapomnę, kochany hrabio. Ale słyszałem o sztucznym ogrodzie pani hrabiny, o ogrodzie w całym blasku świeżości, w zimie, w styczniu! Czy hrabina będzie łaskawa pokazać mi to cudo z „Tysiąca i Jednej Nocy?“
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/143
Ta strona została skorygowana.