Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/167

Ta strona została skorygowana.

fiakra, a stamtąd do Saint-Danis, gdzie czeka na nas pan w żałobie.
— Wybornie! Słyszysz, malcze, chcesz być tęgim człowiekiem, to ucz się od tego głowacza, — zawołała z dumą Puhaczka. Potem, obracając się do Bakałarza, dodała: — Nie powiedziałam ci, że Barbillon boi się okropnie zapalenia mózgu.
— A to czemu?
— W kłótni zabił męża tej mleczarki, która codzień rano przywozi ze wsi i sprzedaje mleko w Cite przy Białym Króliku.
Kulas przysłuchiwał się z chciwą ciekawością.
— A ty czego tak na nas patrzysz? — spytała Puhaczka.
— Bo wolałbym z wami zostać, nie być u tego oszusta szarlatana, tłuc mu zioła i czyścić konia. Żebym wiedział, gdzie on chowa swoją trucizną na szczury dla ludzi, dawno już wsypałbym mu jej trochę do rosołu.
Puhaczka zaśmiała się i spytała Kulasa:
— Skądże wiesz, że twój pan ma truciznę na szczury dla ludzi?
— Bom podsłuchał, jak sam o tem mówił do młodego pana, oddając mu proszek w papierku: „kto tego zażyje trzy razy, pójdzie do grobu i nikt nie będzie wiedział, jakim sposobem; żaden ślad nie zostanie“.
— Do kogo to mówił? — zapytał Bakałarz.
— Ładny panicz z czarnemi wąsami. Przyszedł jeszcze potem drugi raz i Bradamanti kazał, żebym poszedł za nim i dowiedział się, gdzie mieszka. Panicz wszedł do pięknego domu na ulicy Chaillot. Bradamanti, wyprawiając mnie, powiedział: „Gdziekolwiek pójdzie, idź za nim i pamiętaj wkręcić się i dowiedzieć jago nazwiska, albo ci uszy poobrywam“; Wkręciłem się do niego i dowiedziałem się.
— Jakim sposobem? — zapytał Bakałarz.
— Aha, ja nie głupi! Poszedłem do odźwiernego do-