Noc była jasna i zimna.
Podług rady Bakałarza, Puhaczka udała się z nim w głąb parowu, blisko miejsca, gdzie Barbillon czekał z powozem. Kulas czatował na powrót Marji i miał ją zaprowadzić do parowu pod pozorem niesienia pomocy starej kobiecie. Zdaleka usłyszał, że Marja rozmawia z wieśniaczką. Marja powraca nie sama, wszystko stracone. Pobiegł więc uwiadomić o tem Puhaczkę.
— Jest ktoś z dziewczyną, — rzekł po cichu.
— Bodajże ją djabli porwali! — zawołała Puhaczka z gniewem.
— Nie jestem wprawdzie silny, ale jeżeli chcecie, rzucę się na wieśniaczkę, schwycę ją za nogi, będę kąsał, i nie puszczę, tymczasem ty, Puhaczka, możesz uprowadzić dziewczynę, — zawołał Kulas.
— A jeżeli będą krzyczeć? wydzierać się? usłyszą je na folwarku i nadbiegną z pomocą. Nie tak łatwo unieść opierającą się dziewczynę, — rzekła Puhaczka.
— A mają jeszcze z sobą dużego psa, — dodał Kulas.
— Ten mi nie straszny, — odparła Puhaczka. — Mówże, Bakałarzu, co tu robić?
— Dziś nic nie zrobimy, — odpowiedział bandyta.
— Cóżto, mamy stracić tysiąc franków? Dawaj noża!
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/176
Ta strona została skorygowana.
XXXIX.
SPOTKANIE.