Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/179

Ta strona została skorygowana.
XL.
WIEJSKA WIECZERZA.

Miłe wrażenie sprawia kuchnia folwarczna w Boujueval w czasie wieczerzy. Na ogromnym kominie z trzaskiem paliły się sutym ogniem drwa dębowe. Pośrodku stał duży stół, nakryty grubem, białem płótnem, a na nim talerze, noże i widelce czekały na biesiadników.
Podżyły kundel, cały czarny grzał się przy ogniu. Poważny ten brytan nosił poetyczne imię Lizandra.
Kiedy wszystko było gotowe do wieczerzy, kucharka postawiła na stole dzbanek starego wina i uderzyła w dzwon.
Na to wezwanie ze dwunastu ludzi weszło wesoło do kuchni. Wszyscy, mężczyźni, kobiety i dziewczęta wyglądali zdrowo i rześko. Zasiedli do wieczerzy, na którą zarobili ciężką dzienną pracą. Stary ekonom Chatelain zajął pierwsze miejsce. Wszyscy siedli. Po odmówieniu modlitwy stary Chatelain, według dawnego zwyczaju, zrobił nożem krzyż na chlebie, odkroił kawałek, położył go na talerzu i postawił wraz ze szklanką wina na środku dla ubogich.
W tej chwili psy na dziedzińcu głośno zaszczekały.
— Ktoś musi przechodzić koło naszego muru, — rzekł Chatelain.
Ledwo wymówił te słowa, gdy u wrót zadzwoniono.
— Któżby tak późno przychodził? — rzekł stary rolnik, — wszyscy są w domu. Zobacz jednak, Rene.