Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/195

Ta strona została skorygowana.

unoszący się nad Bakałarzem, przedrzeźnia konwulsyjny krzyk tonącej, jak przedrzeźniał jęki wolarza.
Choć zbójca daleki jest od trupa, słyszy ciągle chrapanie duszącej się kobiety, a puhacz bije skrzydłami, śmieje się i krzyczy: — Kobieta utopiona w kanale Saint-Martin! Morderco! Morderco! Morderco! Echa podziemne odpowiadają mu, lecz nie giną wewnątrz ziemi, owszem, zbliżają się coraz głośniejsze, donośne. — Widmo znika.
Jezioro krwi, za którem Bakałarz ciągłe widzi Rudolfa, czernieje, potem czerwieni, się i przybiera kolor płomienny, jak topniejący metal. A na tej palącej lawie, której odblask pożera go i trawi, przesuwają się ogromne czarne widma jego ofiar: Latarnia czarnoksięska zgryzot sumienia! Sumienia! Sumienia! — krzyczy puhacz, bije skrzydłami i śmieje się złowieszczo.
Po chwili rozległa się donośny, uroczysty głos Rudolfa! Bakałarz drży, strachem zdjęty. Głos mówi, on słucha, Rudolf nie mówi z gniewem, lecz ze smutkiem i współczuciem. „Biedny nędzniku, jeszcze nie wybiła dla ciebie godzina skruchy, i Bóg tylko wie, kiedy nadejdzie. Jeszcze nie jesteś ukarany za wszystkie zbrodnie. Pożera cię pragnienie zbrodni, a nie możesz go ugasić“.
Głos Rudolfa się zmienił. Umilkł na chwilę, jakby wzruszenie i przestrach nie dały mu mówić. Bakałarz czuł, że włosy na głowie mu powstają. Cóż to za los, nad którym się nawet kat jego litował? — „Los, który cię czeka, tak jest straszny, dodał Rudolf, że mógłbyś nim odpokutować za zbrodnie wszystkich ludzi; najstraszniejsza zemsta nie zdoła wymyślić okropniejszej kary. Biada! biada ci! Będziesz wiedział, jaki los cię czeka i nic cię od niego nie zdoła uchronić. Poznaj przyszłość“.
Zdawało się Bakałarzowi, że ma wzrok przywrócony. Otworzył oczy, zobaczył.
Lecz to, co zobaczył, takim go strachem przejęło, że krzyknął przeraźliwie i ze snu się obudził.