Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

dze, że mi zostało tylko czterdzieści trzy franki. Już wybierałyśmy się z Rigolettą za miasto, żeby się hucznie za tę resztę zabawić, gdy dowiedziałam się, że moja praczka nie ma nawet czem zapłacić za łóżko, że zległa w piwnicy i leży na słomie, nie mając czem okryć ani siebie, ani swojej kruszyny. Pobiegłam do domu, zabrałam wszystką bieliznę, jaką miałam, zaniosłam jej i pilnowałyśmy jej aż znowu podnieść się mogła. Pomagałam jej pieniędzmi, wyzdrowiała. Teraz ma z czego żyć, ale nigdy nie chce mi powiedzieć, com jej winna za pranie. Widzę, że chce mi się w ten sposób uiścić z długu. Jesli tak dalej będzie, muszę sobie inną praczkę znaleźć.
— A gdy ci zabrakło pieniędzy?... — spytał Rudolf.
— Ha, wtedy szukałam roboty. Umiem bardzo dobrze szyć, szczerze chciałam pracować, poszłam śmiało do magazynu bielizny. Powiedziałam, że przed dwoma miesiącami wyszłam z więzienia, i że chciałabym znaleźć miejsce. Za całą odpowiedź pokazano mi dzwi. Wracałam do domu smutna, spotkałam tutejszą gospodynię... wzięła mnie ze sobą... upoiła wódką... i tak rzeczy poszły!
— Rozumiem, — rzekł Szuryner. — To się nazywa zupełna spowiedź.
— Zdaje się, że zasmuca cię to, żeś opowiedziała swoje życie? — zapytał się Rudolf.
— Bądź co bądź, miło jest być uczciwą, — powiedziała Gualeza z westchnieniem.
— Uczciwą!... — zawołał bandyta, śmiejąc się. — A dlaczego? czy żeby czcić ojca i matkę, których nie znałaś nigdy?
Na twarzy dziewczyny malowało się głębokie zadumanie.
— Słuchaj — rzekła, — że ojciec albo matka rzucili mnie na ulicy, jak szczenię, nie mam im tego za złe; pewnie sami nie mieli z czego żyć. Ale są ludzie szczęśliwsi ode mnie.
— Od ciebie? śliczna jesteś, nie masz siedemnastu