Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/200

Ta strona została skorygowana.

Wtem weszła służąca oznajmiając, że podano śniadanie.
— Zaraz przyjdziemy, — rzekła pani George, — tylko spiszę czego trzeba.
— Proszę pani, — odezwała się znowu służąca, — przyjechała także mleczarka ze Stains.
— Biedna kobieta! — rzekła pani Dubreuil z litością.
— Wieśniaczka z pobliskiej wioski Stains; dawniej miała cztery krowy i co rano woziła mleko do Paryża. Mąż jej, kowal, pojechał niedawno do Paryża po żelazo i umówił się, że przyjdzie na nią na róg ulicy, gdzie zawsze sprzedawała mleko. Na nieszczęście, ta kobieta obrała sobie jakiś niegodziwy kąt w najgorszej części miasta. Mąż, wracając, zastał ją kłócącą się z pijakami. Kowal ują się za żoną, tamci do niego skoczyli, on chciał się bronić, ale w zamieszaniu pchnięty nożem, padł zabity.
— Co za — okropność! — zawołała pani George — czy schwytano mordercę?
— Nie; wśród zgiełku potrafił umknąć; ale biedna wdowa powiada, że go pozna, bo go często widywała w tej części miasta z innymi towarzyszami; dotąd jednak nie zdołano go odkryć. Ma troje dzieci, a najstarsze ledwie skończyło lat dwanaście; właśnie potrzebowałam kobiety do krów, przyjęłam ją więc i teraz przyszła objąć służbę.
— Nie dziwi mnie litość pani, — rzekła pani George siadając przy stoliku. — Nie tracąc czasu zabieram się do spisu, bo na czwartą muśliny wrócić do Bouqueval.
— Na czwartą! cóż tak pilnego? — zapytała pani Dubreuil.
— Marja o piątej musi iść na plebanję.
— O, jeżeli do księdza Laporte, to rzecz święta, — odpowiedziała pani Dubreuil.
Pani George wzięła się do pisania, pani Dubreuil wyszła jednemi drzwami, drugiemi zaś Klara i Marja ze służącą, która doniosła o przybyciu mleczarki ze Stains.
— Zobaczysz, Marjo,tę biedną kobietę, — rzekła Klara. — Ile to ludzi nieszczęśliwych! Nieprawda, Marjo?