Pod szopą stał wózek zaprzężony w jednego osła na nim mieścił się cały majątek biednej wdowy, dwunastoletni chłopiec, przy pomocy dwojga młodszych dzieci, zdejmował z wózka rzeczy, Mleczarka, spostrzegłszy Marję, najprzód krzyknęła ze strachu; lecz wkrótce boleść, oburzenie, gniew, odmalowały się na jej twarzy; rzuciła się na Marję, schwyciła ją i krzyknęła pokazując ludziom folwarcznym:
— Oto nędznica, co zna mordercę mego męża, widziałam ze dwadzieścia razy jak rozmawiała z zabójcą! kiedy sprzedawałam mleko w Cite, ona codzień brała u mnie mleko; musi znać nazwisko zabójcy; ona, jak wszystkie jej podobne, należy do bandy tych łotrów. Nie wymkniesz mi się, włóczęgo. — Schwyciła drugą rękę Marji, która drżąca, zmieszana, chciała uciekać.
Klara osłupiała na taką napaść, zawołała na nią:
— Chyba rozum straciłaś, zmartwienie cię obłąkało! Albo mylisz się...
— Ja się mylę? — rzekła mleczarka z gorzką ironją. — Widzicie, jak nędznica zbladła. Sąd cię zmusi do mówienia; nie wymkniesz się z mojej ręki.
— Zuchwała kobieto! — krzyknęła Klara, — idź precz! Jak śmiesz mówić tak do mojej przyjaciółki, mojej siostry!
— Siostra pani! chyba panna sama oszalałaś! Pani
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/202
Ta strona została skorygowana.
XLIV.
MLECZARKA.