Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/203

Ta strona została skorygowana.

siostra, ona? dziewczyna z ulicy, co przez sześć miesięcy włóczyła się w Cite.
Wieśniacy zaczęli szemrać przeciw Maryi; wzięli stronę mleczarki, a nieszczęście jej obudziło w nich współczucie. Troje dzieci, usłyszawszy głośny krzyk matki, przybiegło do niej i krzyknęło z płaczem, nie wiedząc o co chodzi. Klara, przestraszona groźną prawie postawą folwarcznych ludzi, rzekła do nich wzruszonym głosem:
— Wyprowadźcie stąd tę kobietę; powtarzam, że ją smutek obłąkał. Marjo, daruj jej, sama nie wie co mówi.
Lecz Marja blada, ze spuszczonemi oczami stała niema, i wcale nie usiłowała wyrywać się z silnych rąk mleczarki. Nikt się nie ruszył dla wypełnienia rozkazów Klary; nawet jeden z wieśniaków śmiał powiedzieć:
— Ale, proszę panny, jeżeli to uliczna dziewczyna i jeszcze zna zabójcę męża tej biednej kobiety, to trzeba ją zaprowadzić do mera.
— Powiadam ci, że noga twoja nie postanie więcej na folwarku, — rzekła Klara do mleczarki, — jeżeli natychmiast nie przeprosisz mojej przyjaciółki.
— Panna mnie wypędzasz! Dobrze, — odpowiedziała wdowa z goryczą. — Biedne sieroty, — dodała, całując dzieci, — włóżcie znowu rzeczy na wózek, pojedziemy gdzieindziej szukać chleba, Bóg się nad mami zlituje; lecz przynajmniej ta nędznica pójdzie z nami do mera i wyjawi zabójcę mego męża, wszak ona zna całą ich bandę Chociaż panna jesteś bogata — dodała, patrząc zuchwale na Klarę — chociaż panna utrzymuje przyjaźń z takiemi dziewkami, nie należałoby jednak tak źle obchodzić się z biednymi ludźmi.
— Prawda, — rzekł jeden z Ludzi, — mleczarka dobrze mówi.
— Biedna kobieta!
— Nie można jej nie bronić, nie poszukiwać zabójców!
— Nie można wyganiać uczciwej kobiety, matki z dziećmi, dla takiej nędznicy!