Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/232

Ta strona została skorygowana.

naście, najmłodsze ledwie cztery, chora ich matka i osiemdziesięcioletnia babka, dotknięta pomieszaniem zmysłów.
Prócz ojca, zupełnie wycieńczanego pracą, nikt tu nie śpi, bo głód, zimno albo choroba spać nie dają. Wszyscy mają tylko jeden materac i jednę kołdrę, i te zajmuje babka, nie chcąc w zwierzęcym egoizmie z nikim łoża podzielić.
Przy głównej ścianie leży na ziemi ów materac, a na nim stara babka, cierpiąca na pomieszanie zmysłów. Krótko ostrzyżone siwe włosy nie zakrywają kształtów czaszki. Brwi ma gęste nad zapadłemi oczami; zmarszczki wychudłych policzków zbiegają się pod oczami i w kątach ust. Leży skulona, kolanami dotyka prawie brody i drży z zimna pod kołdrą zbyt szczupłą, żeby się nią okryła, z pościeli zieje zaduch nieznośny. W głowach babki, przy tej samej ścianie, leży siennik, służący za posłanie dla pięciorga dzieci. Po obu końcach siennika przerżnięte są dwie dziury; tamtędy dzieci wsunięte w wilgotną i cuchnącą słomę, mają z płótna sienniki i prześcieradło razem i kołdrę.
Młodsza córka, wyniszczona suchotami, oparła bladą, zsiniałą twarz o zziębniętą pierś starszej siostry, pięcioletniej dziewczynki, która napróżno radaby ją ogrzać w swych objęciach i pielęgnuje ją z niespokojną troskliwością.
Dalej leży na słomie matka; już od kilku miesięcy ciężka niemoc i trawiąca gorączka nie dozwalają jej wstać z łóżka.
Oczy wszystkich mieszkańców poddasza, od babki aż do najmłodszego dziecka, mimowolnie zwróciły się do Morela, jedynej ich nadziei, jedynej podpory.
Wtem warjatka wstała z pościeli i zcicha podeszła do świecy, okryta szczątkami kołdry, jak całunem. Szła ostrożnie, jak dziecię, chcące splatać figla. Zbliżyła się do świecy, zaczęła nad nią grzać ręce i, przypatrując się