Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/247

Ta strona została skorygowana.

W tej chwili Rigolatta pokazała się we drzwiach izby Morela.
— Moja sąsiadko, — rzekł jej Rudolf — wszak prawda, że Morel dobrze zrobi, jeżeli się wprowadzi do mego pokoju, nim mu jego nieznana dobrodziejka nie upatrzy przyzwoitego mieszkania?
— Jakto!... pan byłbyś tyle dobry?
— Tak jest, ustąpię mu mieszkania, ale pod warunkiem, który zależy od mojej sąsiadki.
— Gotowam na wszystko.
— Muszę zaraz ukończyć rachunki dla mego pana. Dozwól mi zająć się tą pracą w twoim pokoju, nie będę ci wcale przeszkadzał. Jeżeli panna zezwolisz, Morel tymczasem przy pomocy państwa Pipelet może się przenieść do mego mieszkania.
— Dałeś pan dobry przykład i ja także winnam sąsiadom pomagać. Stół mój jest na pańskie usługi.
— Sąsiadko, proszę, nazywaj mnie poprostu sąsiadem.
— Bardzo dobrze, bo też w istocie pan jesteś moim sąsiadem.
Wtem jeden z chłopczyków zawołał Morela do żony. Szlifierz prędko wbiegł do izby.
— Teraz, moja sąsiadko, chcę jeszcze prosić o jednę rzecz. Musisz być dobrą gospodynią! czy nie możnaby zaraz kupić wszystkiego, czego będzie potrzebował Morel z rodziną?
— Można — odpowiedziała Rigoletta po chwili namysłu, — ale na to trzeba dużo pieniędzy. Pięćset alba sześćset franków.
— Tylko tyle? Ale pewno dużo czasu trzeba, aby zrobić zakupy?
— Wcale nie; Temple stąd tylko o dwa kroki; tam wszystkiego można dostać.
— Co to jest Temple?
— Nie wiesz, co to jest Temlie, sąsiedzie? A prze-