Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/249

Ta strona została skorygowana.
XLIX.
RIGOLETTA.

Rigoletta była prawie w jednym wieku z Gualezą, swoją dawną towarzyszką więzienia. Między temi dwiema dziewczętami zachodziła taka różnica, jak między śmiechem a łzami. Jedna poetyczna, czuła, nieuleczalnie zraniona wyrzutom sumienia, a druga żywa, wesoła, szczęśliwa, prozaiczna, choć dobra i litościwa.
Rigoletta, bynajmniej nie egoistka, znała tylko cudze smutki, pomagała cierpiącym ze wszystkich sił, całą duszą; ale, przyniósłszy im pomoc, zaraz zapominała o nich. Często zdarzało jej się wśród głośnego śmiechu rozpłakać się, a niemniej często, wśród szczerych łez zanosiła się od śmiechu. Jako prawdziwe dziecię Paryża, wolała hałas, niż ciszę, ruch, niż spoczynek, grzmiącą harmonję balowej orkiestry, niż łagodny szmer wiatru, zgiełk paryskich ulic, niż cichą samotność wsi. Tak jest, dobra ta dziewczyna zawsze przekładała błoto ulic paryskich nad kwitnące łąki. Za żadne skarby nie odstąpiłaby od przyjętego zwyczaju wychodzenia w niedzielę na przechadzkę ze swoim sąsiadem. Bez ceremonji i skrupułu przyjmowała od niego obiad w restauracji na bulwarze Temple i bilet na galerję do teatru na bulwarach.
Miała lat osiemnaście niespełna, średniego wzrostu, lecz tak dobrze zbudowana, że malarz nie zdołałby wymyślić zgrabniejszej figurki; gdyby była bodaj o cal