Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/251

Ta strona została skorygowana.

— Ach, sąsiedzie, już jesteś?
— Tak, — odpowiedział Rudolf, — byłem i unosiłem się nad tym pięknym pokojem, bo, sąsiadko, mieszkasz, jak królowa.
— Cóż robić? to mój jedyny zbytek. Nigdy nie wychodzę z domu, niechże mi przynajmniej w domu będzie dobrze. Miałam czterysta dwadzieścia franków, gdym wyszła z więzienia, wszystko prawie tu wsiąkło.
— Gdy wyszłaś z więzienia? Byłaś więc w więzieniu?
— O! to długa historja. Proszę nie myśleć, że siedziałam tam za coś złego.
— Wcale tego nie myślę.
— Po cholerze zostałam sama jedna na świecie; miałam wtenczas może z dziesięć lat!
— A przedtem u kogoś była?
— U bardzo dobrych ludzi; lecz oni właśnie pomarli na cholerę. (Tu łzy się zakręciły w czarnych oczach Rigoletty). Wszystko, co mieli, sprzedano na zaspokojenie małych długów, i ja zostałam bez opieki. Nie wiedząc co robić, poszłam na odwach, naprzeciwko naszego domu i powiedziałam do żołnierza, stojącego na warcie, „mój panie żołnierzu, rodzice moi umarli, zostałam sama jędna, nie mam z czego żyć, co mam teraz robić?“ Na to nadszedł oficer i odesłał mnie do komisarza; ten, jako włóczęgę, posłał mnie do więzienia, skąd wyszłam po skończeniu szenastu lat.
— A twoi rodzice?
— Nie znałam ojca, a matka umarła, kiedy miałam zaledwie sześć lat. Dobrzy ludzie, o których panu mówiłam, mieszkali koło nas, a, nie mając dzieci, wzięli mnie do siebie. Stary Cretu był malarzem pokojowym.
— Czy to był bogaty rzemieślnik?
— Jak każdy; miał robotę, to był bogaty, nie miał, to biedny! ale zato zawsze i on i żona byli weseli. Na całej ulicy nie było drugiej takiej pary; wiecznie tylko