Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/261

Ta strona została skorygowana.
LI.
TEMPLE — ODKRYCIE.

Chociaż Rudolf nie podzielał uniesienia Rigoletty, uderzył go jednak szczególny widok ogromnego rynku, zwanego Temple. W środku ulicy Temple, koło zdroju, na końcu placu, wznosi się obszerna prostokątna budowa, kryta dachówką. To Temple. Szeroka droga przez całą długość budowli dzieli ją na dwie części; każdą część znowu przecina mnóstwo małych uliczek, które się krzyżują ma wszystkie strony; dach budynku chroni je od deszczu. Tam nie sprzedają prawie żadnych nowych towarów, lecz najlichszy szczątek materji, odrobina żelaza, miedzi lub stali znajdują kupców. Tam sprzedają kawałki sukna wszelkiego koloru, gatunku, dobroci i wieku, na łaty do starych podartych ubrań. Są sklepy napełnione stosami starych podeszew i cholew, podartych, wydeptanych, skoszlawionych, bez kształtu, nabitych gwoździami, jak drzwi więzienia, prawdziwe szkielety obuwia! wszystko się kupuje, i wielu ludzi żyje z tego handlu. Znajdują się tam handlarze sprzedający pętlice, frendzle, sznurki. Sprzedają tam i damskie kapelusze. Trzeba jednak przyznać, że te sklepy są bardzo pożyteczne dla ubogiej ludności, bo za pół ceny biedacy zaspakajają wszelkie swoje potrzeby.
Rudolf spostrzegł, że kupcowe starodawnym jeszcze obyczajem, oddawna wygnanym z modnego świata, wesoło i uprzejmie zapraszały do sklepów każdego przechodnia.