Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/262

Ta strona została skorygowana.

Szedł pod rękę z Rigdlettą, i zaledwie pokazał się na głównej ulicy, zarzucono go obiecującemi zaprosinami.
— Proszę pana obejrzeć moje materace; zupełnie jak nowe, dobrze wysłane; sam włos biały i miękki, jakby owcze runo.
— Państwo nowożeńcy, kupcie te kołdry; patrzcie sami, jakie miękkie, lekkie i ciepłe! Zupełnie jak puch! Namów pani swego męża, za bezcen sprzedam pani wszystko, co potrzeba na nowe gospodarstwo, ręczę, że pani będzie zadowoloną i zawsze przyjdzie kupować u starej Bouvard. Wczoraj zdarzyło mi się kupić piękne rzeczy; sama pani zobacz, wejdź proszę, wszak obejrzenie nic nie kosztuje.
— Wiesz co, sąsiadko — rzekł Rudolf do Rigoletty, — wejdźmy do tej tłustej kupcowej. Bierze nas za nowożeńców, to mi pochlebia. Wejdźmy do jej sklepu.
— Zgoda na tłustą kupcowę — odpowiedziała Rigoletta, — i mnie się ona podoba.
Weszli do matki Bouvard.
Przez wspaniałomyślność, może tylko w tym bazarze znaleźć się mogącą, inne kupcowe nie gniewały się, że matka Bouvard otrzymuje pierwszeństwo; jedna nawet powiedziała:
— Lepiej, że matka Bouvard coś zarobi, niż inna; ma dużo dzieci, a przytem jest najstarszą między nami kupcową.
Rigoletta targowała się, a tymczasem Rudolf uważnie oglądał biurko, stojące obok drzwi wejściowych.
Był to sprzęt formy staroświeckiej; wierzchnia desko otwierała się na mosiężnych zawiasach i służyła za stół do pisania. Na środku tej deski, wśród ozdób z różnokolorowego drzewa, znajdowała się wyrżnięta z hebanu i wpuszczona cyfra M. B. pod hrabiowską koroną. Rudolf domyślał się, że posiadacz biurka musiał należeć do wyższej klasy. To obudziło jego ciekawość, zaczął przeglądać wszystkie szufladki i w jednej z nich znalazł zamazany, pokreślony i niedokończony bruljon listu. Pod-