Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/266

Ta strona została skorygowana.

łam, że to szlachetna nędza. Pyta mnie, rumieniąc się, czybym nie kupiła pościeli do dwóch łóżek i starego biurka. Na drugiej stronie bulwaru, przy kanale Saint-Martin. Na czwartem piętrze puka we drzwi, otwiera nam panienka czternastoletnia, także w żałobie, blada, wychudła, ale tak piękna, że ażem stanęła jak wryta.
— Któż to był?
— Córka tej pani. Mimo zimna, miała, na sobie tylko czarną lekką sukienkę i znoszoną chustkę.
— A mieszkanie ich, zapewne ubogie?
— Dwa pokoje, czyste, ale zupełnie puste, i zimne, że aż zębami dzwoniłam; w kominie nawet nie było widać popiołu; niezawodnie dawno już na nim nie palono. W zawiniątku mieścił się cały majątek matki i córki po sprzedaniu mebli. Odźwierny, który wszedł z nami, powiedział mi, że właściciel domu nabrał łóżka, krzesła, tłumok i stół za komorne. Jakem zobaczyła łzy w oczach córki, jakem spostrzegła, że matka, mimo powierzchownej zimnej krwi, płacze w duszy, oceniłam rzeczy tylko o piętnaście franków niżej jak wartość, na moją szkodę, nawet biurko kupiłam, chociaż nie trudnię się sprzedażą takich rzeczy.
— Ja kupię to biurko.
— Rada je sprzedam. Jakem jej tedy powiedziała cenę, odpowiedziała mi: „Dobrze, chodźmy do sklepu, tam mi pani zapłacisz, bo już nie mogę dłużej zostać w tym domu“. Potem rzeka do córki, która siedziała na tłumoku i płakała: Klaro, weź zawiniątko (pamiętam dobrze, nazwała ją Klarą). Córka wstała i przechodząc koło biurka, upadła z płaczem na kolana. Zapłaciłam im trzysta piętnaście franków, i więcej ich nie widziałam.
— A jak się one nazywają?
— Nie wiem.
— A gdzie teraz mieszkają?
— Nie wiem.
— Ale w domu, gdzie dawniej mieszkały, muszą wiedzieć?