Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/278

Ta strona została uwierzytelniona.
LIII.
WYZNANIE.

Na poddaszu, na posłaniu starej warjatki, leżało ciało zmarłej tego rana Adeli, Pokryte kawałkiem starego prześcierdła. Rudolf stał oparty o mur. Morel usiadł przy stole, spuścił głowę, ręce mu obwisły, utopił dzikie spojrzenie w trupie umarłej córeczki.
Ludwika jak śmierć blada, ośmieliła się wziąć ojca za rękę, za rękę chudą, zbiedzoną i łkając przycisnęła ją do ust. Gniew Morela ustąpił, długo wstrzymywane łzy puściły się strumieniem.
— Ojcze! ojcze! gdybyś wiedział jakem ja godna litości.
— To zmartwienie wystarczy mi na całe życie, na całe życie, — odpowiedział Morel, zanosząc się od płaczu. — Zaprowadzą cię do więzienia, postawią przed sądem jak zbrodniarkę, ciebie tak dumną. Nie! zawołał znowu z boleścią i rozpaczą — wolałbym cię widzieć ma marach obok siostry.
— I jabym wolała, — odpowiedziała Ludwika.
— Cicho, moje biedne dziecko, nie mów tego, to mnie boli.
— Wszystko ci opowiem, ojcze, ale musisz mi przyrzec, i ty także nasz zbawco, że nikomu nie powtórzycie tego, co usłyszycie ode mnie. Gdyby się dowiedział, żem wam powiedziała o! — dodała ze drżeniem, — zginęli-