Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/280

Ta strona została skorygowana.

na górze. Często drżałam, zostając sama jedna na dole w kuchni, albo w moim pokoju na górze. W nocy nieraz mi się zdawało, że coś stuka w pokojach podemną, gdzie nikt nie mieszkał: tam czasem we dnie pracował pan Germain. Na tem piętrze dwa okna były zamurowane, a jedne drzwi dobrze okute w żelazo. Później powiedziała mi gospodyni, że tam mieści się kasa notarjusza. Raz siedziałam długo w nocy, bo było dużo do roboty. Kiedym już miała iść spać, usłyszałam czyjeś kroki na korytarzu. Kroki te zatrzymały się przy moich drzwiach. Z początku myślałam że to pani Seraphin, lecz kiedy nikt do mnie nie wchodził, strach mnie ogarnął. Nie śmiałam się ruszyć z miejsca, słuchałam, alem nic nie słyszała, choć byłam przekonana, że ktoś stoi za drzwiami. Dwa razy zapytałam: kto tam? Nikt nie odpowiedział. „Na drugi dzień rano prosiłam pani Seraphin, żeby kazała dorobić zamek do moich drzwi, i powiedziałam jej, jak mię w nocy przestraszono, lecz ona odpowiedziała, że mi się chyba śniło, a o zamek trzeba mówić samemu panu Ferrand. Ten, wysłuchawszy mojej prośby ruszył ramionami, i powiedział, że mi się chyba w głowie przewróciło. Nie śmiałam już więcej o tem wspominać. Wkrótce potem zdarzyło się ojcu memu nieszczęście, zginął mu brylant znacznej wartości. Ojciec, w rozpaczy, nie wiedział co począć. Ubolewałam nad tem przed panią Seraphin, a ona mi odpowiedziała: — Nasz pan tak dobry, może zrobi co dla twego ojca. — Tego samego dnia, kiedym usługiwała do stołu, pan Farrand powiedział mi surowo: „Twemu ojcu potrzeba tysiąc trzysta franków, powiedz mu, żeby przyszedł jutro ramo do kancelarji, tam znajdzie tę sumę. Uczciwy człowiek zasługuje na wzgląd“. Rozpłakałam się, nie wiedziałam, jak mu dziękować, lecz on, również surowo jak wprzódy, powiedział: „Dobrze już, dobrze, nic nadzwyczajnego nie zrobiłem“. Wieczorem, skończywszy robotę, pobiegłam do ojca z dobrą nowiną, a nazajutrz...
— Dostałem tysiąc trzysta franków na weksel z trzy-