Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/284

Ta strona została skorygowana.

spostrzegłam przy sobie notarjusza, krzyknęłam ze strachu. Chciałam uciekać, lecz gwałtem mnie zatrzymał, byłam jeszcze tak słaba, bezsilna i ociężała, żem się wyrwać nie mogła. „Czegóż teraz uciekasz? — zapytał z udanem zdziwieniem, na które zupełnie osłupiałam. Co znaczy to dziwactwo? Czy nie z twojej woli tu jestem?“ — Ach, panie, krzyknęłam, niegodziwie postąpiłeś ze mną, korzystajac z mego snu, zgubiłeś mnie! powiem to ojcu. Pan Ferrand roześmiał się głośno. — „Jakto? śmiesz utrzymywać taki fałsz? Wiesz, jakim sposobem mogę dowieść kłamstwa słów twych? Kazałem memu kasjerowi Germain przyjść wczoraj wieczorem o godzinie dziesiątej dla ukończenia pilnej roboty, do pierwszej w nocy pisał tu na dole, właśnie pod twoim pokojem, czyżby nie słyszał twoich krzyków, stuku, walki, szamotania się, gdybyś nie była rozsądniejsza jak dawniej? Zapytaj go jutro, czy ci nie odpowie, że w nocy w domu było cicho i spokojnie“.
— On wszystko przewidział, żeby sobie zabezpieczyć bezkarność. I dlatego to, — mówił dalej Rudolf, chcąc oszczędzić Ludwice trudnego wyznania, — nie przestawałaś być ofiarą tego nędznika?
Rumieniąc się, Ludwika spuściła oczy w ziemię.
— Czy potem lepiej się z tobą obchodził?
— Bynajmniej. By oddalić wszelkie podejrzenia, często przy gościach surowo mnie upominał, mówiąc, że zbyt przestaję z młodzieżą, pracującą w jego kancelarji, że prędzej lub później się zgubię, żem próżniak, że trzyma mnie jedynie z litości nad biednym ojcem, mającym liczną rodzinę.
— A kiedy był sam na sam z tobą, jak ci się tłumaczył ze swego postępowania przy gościach?
— Upewniał, że to były żarty. Ale goście, często bywający u mego pana, nie na żarty brali jego oskarżenia, a z najwięszą surowością mówili mi, że trzeba być bardzo rozwiązłą, żeby się źle prowadzić w tak uczciwym domu, gdzie ciągle mam przed oczami chwalebne przykłady. Nie-