Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/288

Ta strona została skorygowana.

domu, weszłam z oświeconego pokoju jadalnego do ciemnej sali, a potem do gabinetu poprzedzającego pokój sypialny. Kiedym kładła klucz na stole, otworzyły się drzwi sypialnego pokoju. Ledwie że mię pan Ferrand ujrzał przy świetle lampy, palącej się w jego sypialni, zatrzasnął drzwi przed jakimś człowiekiem, którego nawet dobrze nie widziałam, potem pociemku rzucił się na mnie, uchwycił mnie za szyję jakby chciał udusić i zapytał półgłosem, drżąc z gniewu i strachu: — „Podsłuchiwałaś! A coś słyszała? Mów! mów! zaraz cię uduszę!“ Lecz nagle zmienił zamiar i nim mogłam odpowiedzieć, wepchnął mnie do stołowego pokoju, kredens był otwarty, wtrącił mnie do niego i zamknął.
— A kiedy wyszłaś z kredensu, co ci powiedział?
— Wypuściła mię pani Seraphin i tego wieczora nie widziałam już pana Ferrand. Z przestrachu prawie zachorowałam, nazajutrz wychodząc od siebie spotkałam pana Ferrand, drżałam na samą myśl o jego wczorajszych groźbach, jakżem się więc zdziwiła, kiedy rzekł do mnie spokojnie: „Wiesz przecie, że nie wolno nikomu wchodzić do gabinetu, kiedy jest kto u mnie, ale tak krótko masz jeszcze u mnie zostać, że już nie warto, żebym cię upominał“. I poszedł do kancelarji. Zastanowiła mnie tak zimna krew po poprzednich groźbach. Wzięłam się do roboty, sprzątnęłam sypialny pokój. Słabo mi było, bo całą przeszłą noc byłam bardzo cierpiąca. Kiedym układała suknie w ciemnym gabineciku obok sypialni, nagle dostałam zawrotu głowy, siły mnie odstąpiły. Padając, uchwyciłam za płaszcz wiszący na ścianie, chciałam się tym sposobem utrzymać, lecz to nie pomogło, bo upadłam z płaszczem, który mię całą okrył. Kiedym odzyskała przytomność, drzwi od sypialnego pokoju były zamknięte, usłyszałam głos pana Ferrand, mówił z wielką żywością. Wspomniawszy na wczorajsze zdarzenie, pomyślałam sobie, że zabiłby mnie na miejscu, gdyby wiedział, że tu jestem. Nie dostrzegł mnie, bo płaszcz zupełnie mnie okrywał.