Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/289

Ta strona została skorygowana.

— A kto był w gabinecie z notarjuszem?
— Nie wiem, nigdy nie słyszałam tego głosu.
Rozmawiali zapewne już od jakiegoś czasu, bo ja tylko tyle słyszałam: „Nic łatwiejszego; Czerwony Janek zapoznał mnie dla tego interesu z rozbójnikami rzecznymi, mieszkającymi nad brzegiem Sekwany, pod Asnieres. Cała ta rodzina składa się z zapamiętałych złoczyńców, ojciec i dziad poszli pod gilotynę, dwaj synowie skazani na całe życie na kalery, ale została matka, trzej synowie i dwie córki, wszyscy jedno w drugiego łotry. Nocami, dla kradzieży po obu brzegach Sekwany, spuszczają się łódkami aż do Bercy. Za talara gotowi zabić kogo zechcesz. Niech tylko przyjmą do siebie twoją damę z prowincji, a możesz być spokojny. Powiemy jej, że Marcjalowie (tak się’właśnie nazywają) są bardzo uczciwą rodziną; niby z pańskiego rozkazu odwiedzę ją parę razy, zapiszę lekarstwo, a za osiem dni będzie już na cmentarzu w Asnieres. Ale powiedz mi pan, kiedy tę damę z prowincji myślisz odesłać do Mancjalów, żebym ich mógł przygotować do odegrania dobrze roli“. — „Przyjedzie jutro, a pojutrze będzie już u nich, odpowiedział pan Fernand; powiem jej, że doktór Vincent, mój znajomy, będzie ją leczył“.
— Co to za nowa zbrodnia? — zapytał zdziwiony Rudolf.
— Zaraz pan zobaczysz. Wkrótce usłyszałam suwanie krzeseł, snąć skończyli rozmowę. — Nie żądam przyrzeczenia dotrzymania sekretu, rzekł pan Fernand. „Jestem w pana rękach, a pani w moich, możemy więc sobie pomagać, a nigdy szkodzić, odpowiedział głos nieznajomy. Do zobaczenia! Nie zapomnij: Asnieres, rybak Marcjal i doktór Vincent. Te czarnoksięskie trzy słowa uwolnią cię w tydzień od twojej damy“. — Zaczekaj, rzekł Ferrand; otworzę drzwi do gabinetu, które dla większego bezpieczeństwa zamknąłem ma klucz i zobaczę, czy miema kogoś w przedpokoju, i czy możesz wyjść niedostrzeżony, przez ogród, tak jak przyszedłeś. Pan Ferrand wyszedł na chwilę,