Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/294

Ta strona została skorygowana.

za śmierć, które zrządził. Jeżeli prawo nie potrafi go dosięgnąć, jeżeli jest równie podstępny i chytry, jak zbrodniczy i okrutny, niemniej jednak będzie ukarany.
— Oby Bóg pana wysłuchał!
Wtem drzwi się Otworzyły. Wszedł komisarz.
— Mój czas jest drogi — rzekł do Rudolfa, — ze smutkiem muszę oświadczyć, że nie mogę pozwolić na dłuższą rozmowę.
— Już też skończona — odpowiedział gorzko Rudolf, wskazując na Morela. — Ludwika niema nic więcej do powiedzenia ojcu, on nic od niej nie usłyszy, stracił zmysły.
— Wielki Boże! tego się lękałem. Ach to okropne! — zawołał komisarz. — Wierzaj mi, pan, nasze obowiązki prawie zawsze są tak przykre, że najszczęśliwsi jesteśmy, gdy znajdziemy uczciwość i cnotę.
— Jedno słowo jeszcze: opowiadanie Ludwiki przekonało mnie o jej niewinności. Czy nie mógłbyś mi pan powiedzieć, jakim sposobem wykryto mniemaną jej zbrodnię, a raczej doniesiono o niej?
— Dziś rano — rzekł komisarz — gospodyni notariusza Ferrand doniosła mi, że po nagłem odejściu służącej Ludwiki, znalazła zakopane świeżo urodzone dziecię. Na takie doniesienie udałem się na ulicę Sentier; pan Ferrand był oburzony, że coś podobnego zdarzyło się w jego domu.
Rudolf ledwie zdołał wstrzymać wybuch gniewu, kiedy komisarz wspomniał o oburzeniu pana Ferrand; lecz hamując się odpowiedział urzędnikowi:
— Po tysiąc razy panu dziękuję za jego grzeczność i obiecane wstawienie się za Ludwiką; tego biedaka i matkę jego żony każę zaraz odprowadzić do szpitala obłąkanych. — Potem, obracając się do Ludwiki, która ciągle klęczała przed ojcem i starała się obudzić w nim przytomność, dodał: — Przezwycięż boleść, dziecię moje, i idź zaraz z panem komisarzem, a nie żegnaj się z matką, oszczędź jej męczącego rozstania z tobą. Bądź o nią zupełnie spo-