Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/296

Ta strona została skorygowana.
LIV.
JAKÓB FERRAND I JEGO KANCELARJA.

Wówczas na ulicy Sentier ciągnął się długi popękany mur, którego wierzchni brzeg, dla większego bezpieczeństwa, był posypany szkłem potłuczonem; mur ten otaczał ogród pana Ferrand, notarjusza i sięgał aż do jednopiętrowego domu wychodzącego frontem na ulicę. Koło izby odźwiernego, ciemne, ciasne, kręcone schody prowadziły do kancelarji.
Dom był zniszczony, po murze krzyżowały się w najrozmaitszych kierunkach liczne rysy, okna i okiennice dawniej popielate, zczerniały od starości; sześć okien pierwszego piętra, wychodzących na podwórze nie miało firanek, a szyby były zamazane brudem tłustym, nieprzejrzystym; na dole widać było przez okno żółte firanki i różowe kwiaty. Od strony ogrodu zostały tylko cztery okna, dwa zamurowano. Ogród ten, zupełnie opuszczony, zarósł zielskiem. Tak ponuro wyglądał dom i ogród notarjusza. Do tej właśnie powierzchowności pan Fenrand przywiązywał wielką wagę. W oczach pospolitych ludzi niedbałość o wygody uchodzi zwykle za prawość, brudy za surowość obyczajów. Wiele osób, porównywując wystawne mieszkania niektórych notarjuszów i zbytkowne stroje ich żon, z ponurym domem pana Ferrand, nacechowanym pogardą elegancji, wyszukania i wystawności, czuło szacunek i ślepe zaufanie do tego człowieka. Dlatego też napływały do