Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/299

Ta strona została skorygowana.

tem nie straciłem, bo przynajmniej nie jadłem codziennego bigosu, którym nas raczy pani Seraphin.
— Siedemnaście tysięcy franków, to suma!
— I znaczna!
— A jednakże przez piętnaście miesięcy, jak Germain był kasjerem, ani grosza nigdy nie brakowało w kasie.
— Ja powiadam, iż notarjusz źle zrobił, że kazał uwięzić Germaina, bo biedny chłopiec przysięgał się na wszystko, że wziął tylko tysiąc trzysta franków.
— Tem bardziej, że odnosił je dziś ramo do kasy właśnie kiedy notarjusz posłał po policję.
— Otóż to wada takich ludzi bezwzględnej poczciwości Jak pan Ferrand; nie ulitują się.
— Sprawa Germaina nie zdaje mi się czysta.
— Wszak sam się przyznał.
— Przyznał się, że wziął tysiąc trzysta franków, ale, zarzeka się, że nie brał ani piętnastu tysięcy franków w biletach bankowych, ani siedmiuset franków w złocie.
— I to prawda: kiedy się do jednego przyznał, czemużby miał zapierać drugie?
— Ja tego nie pojmuję, bo taka go czeka kara za pięćset franków, jak i za piętnaście tysięcy.
— A! otóż i Chalamel wraca! dopiero się będzie dziwił!
— Co u was słychać, moi drodzy; czy znów co nowego z biedną Ludwiką?
— Jużbyś wiedział, włóczęgo, gdybyś nie siedział tak długo w mieście.
— Czy myślicie — odpowiedział przybyły — że stąd do hrabiego Saint-Remy można ptakiem przelecieć? Czy hrabia jeszcze nie był u naszego starego?
— Nie.
— A kazał mi powiedzieć przez służącego, że zaraz tu przyjedzie. Ach, panowie, to mi piękny domek! — rzekł Chalamel, zdejmując kalosze.
— Ale za to jakie ma długi — odezwał się jeden z dependentów.