Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/30

Ta strona została skorygowana.

twej matki... Cóż, płaczesz! nie dowiesz się, kto twoja matka...
— Wolę, żeby myślała, że mnie już niema na święcie — rzekła Gualeza.
Rudolf, zapomniawszy o Bakałarzu, słuchał uważnie, bandyta zaś, nie będąc już pod wpływem wzroku przeciwnika, odzyskał odwagę. Ufny więc w swą herkulesową silę, zbliżył się do obrońcy Gualezy.
— Dość gawęd... Muszę fircykowi dać, co mu się należy...
Jednym skokiem Rudolf przesadził stół; Bakałarz stanął w pozycji. Nagle drzwi się otworzyły, węglarz wpadł, odepchnął Bakałarza, zbliżył się do Rudolfa i po angielsku szepnął mu do ucha:
— Książę! Tom i Sara są na rogu ulicy.
Na te słowa Rudolf wzdrygnął się z gniewu, rzucił luidora na stół i skoczył ku drzwiom. Bakałarz chciał mu przeciąć drogę, ale Rudolf uderzył go w twarz tak mocno, że bandyta zachwiał się.
— Wiwat! — zawołał Szuryner — poznaję te uderzenia, i ja się ich nauczę...
Bakałarz skoczył w ślad za Rudolfem, ale ten z węglarzem znikł już wśród labiryntu uliczek. Bandyta zaprzestał próżnej pogoni i wrócił do szynkowni. Jednocześnie z nim weszły dwie osoby, zdyszane szybkiem biegiem.
— Do czarta! — rzekł jeden z nowych gości — znowu nam znikł!
— Cierpliwości — odpowiedział drugi — każdy dzień ma dwadzieścia cztery godziny.
Goście ci rozmawiali po angielsku.