Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/303

Ta strona została skorygowana.
LV.
PAN DE SAINT-REMY.

Opisaliśmy już piękną twarz, wyszukaną elegancję, zgrabną figurę hrabiego de Saint-Remy. Teraz tylko co wrócił z folwarku Arnouville, własności księżny de Lucenay, dokąd się był schronił przed komornikami.
Pan de Saint-Remy wszedł do kancelarji z kapeluszem na głowie, z miną wyniosłą, dumną, oczy przymrużył i zapytał nie patrząc na nikogo:
— Gdzie notarjusz?
— Pan Ferrand pracuje w swoim gabinecie, — odpowiedział starszy dependent, — chciej pan chwilkę zaczekać; zaraz pana będzie mógł przyjąć.
— Na co czekać?
— Ależ panie!
— Żadnych ale; proszę mu powiedzieć, że pan de Saint-Remy jest tutaj. Rzecz szczególna, żeby mnie kazać czekać. Jakiż tu swąd.
— Bądź pan łaskaw wejść do drugiego pokoju, — rzekł starszy dependent — zaraz idę do pana Ferrand.
Pan de Saint-Remy wzruszył ramionami i wyszedł za starszym dependentem. Po kwadransie, który mu się wydał niezmiernie długim, wpuszczono go do gabinetu pana Ferrand.
Ciekawe było położenie tych dwóch ludzi; obaj byli