Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/307

Ta strona została skorygowana.

dzeniem. Dotąd wszystko idzie uczciwie, ale dalej nie jest już tak uczciwie i powtarzam to tylko dla pana wiadomości! Żąda sto tysięcy franków dziś jeszcze, inaczej bowiem weksel jutro będzie złożony u prokuratora królewskiego.
— To bezecnie! niegodziwie!
— Chce podle korzystać z podłego podstępku. Obiecałem, że panu oświadczę jego warunki, chociaż powiedziałem mu przytem wyraźnie, że takie zdzierstwo jest ohydne w oczach każdego uczciwego człowieka. Reszta do pana należy. Jeżeli jesteś winnym, wybieraj między sądem kryminalnym, a żądanym okupem. Wypełniłem mój obowiązek i więcej nie chcę się mieszać do takich brudów. Właściciel wekslu nazywa się Petit-Jean, handluje olejem na ulicy Billy Nr. 10. Ułóż się pan z nim. Jesteś godny wchodzić z nim w stosunki, jeżeli jesteś fałszerzem, jak on to utrzymuje.
Pan de Saint-Remy wszedł był do notarjusza z miną hardą i wyniosłą. Po chwili milczenia i namysłu, on, tak dumny, tak próżny ze swojej odwagi, widział się zmuszony błagać gbura, który przemawiał do niego surowym językiem uczciwego człowieka.
— Dałeś mi pan dowód przychylności, za który jestem panu wdzięczny; żałuję żywości pierwszych słów — rzekł tonem ujmującym.
— Niema tu żadnej przychylności, — odpowiedział notarjusz surowo. — Pański ojciec był uczciwym człowiekiem, nie chciałbym widzieć jego imienia wleczonego przed sąd kryminalny.
— Pan jesteś bardzo surowy. Ale przypuściwszy, że tak jest w istocie, czyliż nie znajdę pieniędzy w takiej ostateczności? Lecz niepodobna mi dostać ich na jutro. Użyj więc pan tych, które dziś dałem, na wykupienia tamtego wekslu. Albo też, pan jesteś tak bogaty, pożycz mi na to pieniędzy, nie zostawiaj mnie w tak okropnem położeniu.