Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/310

Ta strona została skorygowana.

Notarjusz posunął okrucieństwo do tego stopnia, że udał, iż się waha; pan de Saint-Remy cieszył się chwilę nadzieją.
— Jakto, uległbyś, mężu nieugięty? — rzekła śmiejąc się hrabina, — czy i pana hrabia oczarował?
— Istotnie, ledwo żem nie uległ, jak pani powiadasz, ale teraz rumienię się za moją słabość. — Potem obracając się do hrabiego, powiedział mu: — Bez żartów.
Hrabia wyszedł w rozpaczy. Po chwili namysłu rzekł do siebie:
— Trzeba koniecznie. I powiedział strzelcowi, stojącemu u drzwiczek pojazdu: — Do pałacu Lucenay.