Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/316

Ta strona została skorygowana.

sca, wziąłem ją do moich usług i od owego czasu jeszcze ją mam u siebie.
— Pani Seraphin u pana służy?
— Od czternastu lat, za gospodynię.
— Jeżeli tak, może nam być bardzo pomocną, gdybyś pan chciał łaskawie przystać na moje żądanie, które panu zdawać się będzie dziwnem, może nawet napozór występnem.
Śmierć małej dziewczynki przywiodła matkę do takiej rozpaczy, że dziś jeszcze smutek jej jest równie wielki jak przed czternastu laty i że dawniej obawialiśmy się o jej życie, a dziś lękamy się o jej rozum.
— Biedna matka! — rzekł Ferrand z westchnieniem.
— Na nieszczęście niema na to rady.
— Gdyby maprzykład powiedziano nieszczęśliwej matce: Twoja córka nie umarła, kobieta, która się nią w dzieciństwie zajmowała, może ci to zaświadczyć.
— Chyba cudem? bo akt zejścia jest formalny.
— Wiem dobrze, dziecię umarło; a jednak, gdyby pan chciał, możnaby to nieszczęście nagrodzić.
— Nie rozumiem pani.
— Będę więc mówiła otwarcie. Jeżeli moja siostra odzyska córkę, nietylko wyzdrowieje, ale nadto pewna jest, że wyjdzie za jej ojca, którego ręka jest dziś wolna. Córka ta umarła mając lat sześć, a ponieważ rodzice od najpierwszej młodości jej nie widzieli, pamiętać jej nie mogą. Gdyby więc znaleźć siedemnastoletnią dziewczynę, (tyle właśnie miałaby teraz moja siostrzenica), opuszczoną przez rodziców, jakich jest tak wiele i gdyby powiedzieć mojej siostrze: „To twoja córka, żyje, lecz ważne okoliczności kazały dotąd podawać ją za umarłą, kobieta, co ją wychowała i szanowny notarjusz zaświadczą, że to ona sama“.
Jakób Ferrand dotąd nie przerywał hrabinie, lecz teraz zerwał się gwałtownie i zawołał z oburzeniem:
— Dość, dość, pani! Zuchwałość niepojęta! Przycho-