Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/338

Ta strona została skorygowana.

— Jednooka baba, której nie znam i której Tournemine przed czternastu laty oddał tę dziewczynkę, kiedyśmy ją zrobili umarłą, ach Boże! ktoby to pomyślał! Ta kobieta tylko co była na dole. Powiedziała mi, iż wie, że to ja oddałam dziewczynkę.
— Przekleństwo! Kto jej mógł powiedzieć? Tournomine jest na galerach.
— Zaprzeczyłam wszystkiemu, złajałam babę, ale co to pomoże? ona powiada, że teraz dziewczynka urosła, że ona wie, gdzie się znajduje i że może wszystko odkryć.
— Czy piekło się dziś na mnie sprzysięgło! — zawołał notarjusz z wściekłością.
— O Boże, co powiedzieć tej kobiecie? Co jej obiecać, żeby milczała?
— A to córka hrabiny Sary Mac-Gregor! — rzekł do siebie notarjusz. — I tylko co obiecywała mi wielką nagrodę, bylebym powiedział, że jej córka nie umarła. Córka ta żyje, mógłbym ją oddać! Tak, lecz sfałszowany akt zejścia! Jeżeli będą śledzili, zginąłem!
— Kiedy znowu baba przyjdzie?
— Jutro.
— Napisz do Polidoriego, żeby tu był dziś wieczorem o dziesiątej.

Nad wieczorem tego samego dnia Rudolf rzekł do Murfa, który, choć się stawił u notarjusza, nie mógł widzieć się z nim.
— Niechaj pan Graun natychmiast wyśle kurjera, za sześć dni koniecznie Cecylja musi być w Paryżu.
— Znowu ta przeklęta kobieta! niegodna żona biednego Dawida, równie piękna, jak występna! Poco, Mości Książę?
— Poco sir, Walterze Murf? Za miesiąc spytasz o to notarjusza Ferarnd.