Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/340

Ta strona została skorygowana.

markiza podejrzenie, żeby zakazał swej żonie przyjmować nadal księcia. List był treści następującej:
„Zostałeś bezwstydnie oszukany. Tamtym razem żona twoja, ostrzeżona, że za nią idziesz, zmyśliła, że przychodzi na ulicę Temple w celu dobroczynnym, istotnie zaś szła do znakomitej osoby, która najęła w tym domu pokój na czwartem piętrze pod imieniem Rudolfa. Nie gardź tem ostrzeżeniem, bo możnaby myśleć, że jesteś aż nazbyt przyjacielem księcia“.
Sara oddała bilet ten na pocztę miejską o piątej po południu tego samego dnia, kiedy była u notarjusza.
Tegoż samego dnia Rudolf rozkazał był panu Graun przyspieszyć przyjazd Cecylji, sam zaś wieczorem poszedł do pani d‘Harville zawiadomić ją, że ma dla niej dobroczynną intrygę, jej godną.
Zaprowadźmy czytelnika do pani d‘Harville. Następująca rozmowa przekona go, że markiza korzystała już ze szlachetnych rad Rudolfa, bo zamiast być, jak dawniej, niezmiernie oziębłą dla męża, okazywała mu szlachetne i tkliwe współczucie. Właśnie oboje wstali od stołu i przeszli do salonu. Wyraz twarzy Klemencji był łagodny, uprzejmy, d’Harville zdawał się mniej smutny niż zwykle. Bo też nie odebrał jeszcze bezecnego paszkwilu Sary.
— Gdzie będziesz dziś wieczór? — zapytał żony.
— Nigdzie nie wyjadę. A ty co robisz?
— Wiem, że wolisz zostawać sama, kiedy nie wychodzisz.
— Ponieważ jestem bardzo kapryśna — odpowiedziała Klemencja z uśmiechem — dziś radabym podzieliła samotność z tobą, jeżeli ci to zrobi przyjemność.
— Czy istotnie? — zawołał markiz wzruszony. — Jakżeś dobra, że uprzedzasz życzenie, którego nie śmiałem objawić.
— Zapomnijmy o przeszłości — rzekła do męża.ze słodkim, anielskim uśmiechem.
— Czy kiedykolwiek zdołasz zapomnieć o niej, Kle-