ocierając łzy. — Czuję, że bez szlachetnej pomocy księcia, sił by, mi zabrakło, lecz teraz przysięgam, że odważnie wypełnię moje obowiązki.
Na te słowa otworzyły się nagle małe drzwi ukryte w obiciu.
Klemencja krzyknęła, Rudolf zadrżał.
Pan d’Harville wszedł blady, wzruszony, ze łzami w oczach, i rzekł do Rudolfa, oddając mu list Sary.
— Racz książę przeczytać oszczerczy list, który odebrałem w jego przytomności i spalić go po przeczytaniu.
Klemencja patrzała ze zdziwieniem na męża.
— Co za podłość! — zawołał Rudolf z oburzeniem.
— A moje postępowanie jeszcze podlejsze!
Rudolf spojrzał ze zdziwieniem na markiza.
— Zamiast natychmiast pokazać księciu ten niegodziwy list, udałem obojętną spokojność, gdy tymczasem w duszy miotały mną zazdrość, wściekłość, rozpacz. Wiesz, książę co zrobiłem? Nikczemnie ukryłem się za drzwiami, żeby was podsłuchać, szpiegować! Wątpiłem! Autor tego haniebnego listu znał słabość mej duszy. A teraz, Mości książę, kiedym wszystko wysłuchał, bom ani słowa z dzisiejszej rozmowy nie stracił, teraz kiedy wiem, co sprowadza księcia do domu na ulicy Temple, kiedym, wierząc oszczerstwu, stał się jego wspólnikiem, na kolanach winienem prosić o przebaczenie.
— Ależ, mój Boże, Albercie, co ci mam przebaczyć? — rzekł Rudolf, podając markizowi obie ręce.
— A ty, Klemencjo — rzekł d’Harville smutnie do żony — czy mi przebaczysz ten jeszcze błąd?
— Chętnie, ale pod warunkiem, że mi pomożesz siebie uszczęśliwić. — I podała rękę mężowi, a on ją uścisnął ze wyruszeniem.
— Doprawdy, kochany markizie — zawołał Rudolf — nasi nieprzyjaciele są bardzo niezręczni! dzięki im, jesteśmy jeszcze serdeczniejszymi przyjaciółmi niż dawniej.
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/349
Ta strona została skorygowana.